Mimo, że mogłeś dać świeże to wolałeś podziwiać słońce
Chciałeś mieć jak najwięcej liści na każdej gałązce
By wyglądać pięknie, ale nie koniecznie dobrze
Te prastare drzewa bywają twarde jak skała
Choć gdy siada na nich skowronek to każde się uśmiecha
A lasem tym idzie rycerz biały
Ma ciężką zbroję, ale broni go stale
Twarzy jego w niej czasem nie widać
Zaś z oczu jego płynie miłość czysta jak łza
Prowadzi swego konia by go nie męczyć
Bo szacunek to coś czym zawsze rycerz powinien się
odwdzięczyć
I idzie pełny cierpienia, bólu i zrezygnowania
Ciało jego ranne od strzał, czuję że jest bliski pożegnania
Ręce i nogi ma skaleczone, ale idzie przez gęste bagna
które chcą go pochłonąć, ale gdy się zatrzyma śmierć go
zastanie nagła
Ale wiara w swą drogę dodaje mu nadludzkich sił
Idzie prosto do Boga nie wyjmując strzał by zostać białym
oraz dojść do celu jak z krzyżem szedł Pan....