pszenicą grudką ziemi wniesioną do domu
i tą z kosmosu wypaloną w ogniu powietrza
i wody
liczbą pierwszą zmienną bez dat
jak wiatr pędzący we wszystkie strony przeciwne kierunkom
grawitacją i próżnią szklanką wody oceanem
obłokiem
falującym nad myślą
jedną jedyną, o poranku kiedy budząc się wiosną
weźmiesz mnie w ramiona bym rozkwitł
bym płonął
miłością
od ciała po duszę i głębiej i głębiej atomu
po nieśmiertelność
...miłością