rozpoczyna marsz armia Boga
chmury kłębią się
to siwe to szare to rozbłyskujące światłością światła
to nie cumulonimbusy to nie cirrusy ani cumulusy
to maszeruje armia Boga
słychać przecież grzmot pochodu
przed nim bieży zwiadowca wiatr ustala marszrutę
przerywa świstem ciszę przygrywa jak na fujarce
deszcz pada deszcz leje wicher wyje
z wielkim hukiem przygina drzewa do ziemi
kłaniają się Panu Bogu
wędrowcom gałęzie dają schronienie przed ulewą
a czasem konające drzewo kończy swój ziemski los
to Pan Bóg wyznacza światu drogę
jedni dostają życiodajną wodę
komuś srebrzysty piorun jak mieczem głowę ściął
a gdzie i kiedy jest kres moich dni
z której strony istnienia zobaczę następną burzę
czy z tego okna
czy już u Boga stóp