utknęła w szuwarach
ścieżkami dzieciństwa idę
utykam
te same krwiste storczyki
czerwone gwieździste rosiczki
ta sama droga a jakby inna
i myśli nie takie same
nie ma już biegnącego dziecka
dłonią głaszczę falujące morze widłaków
obok brązowe sterty to torf kopią
nie ma też dziecka wewnątrz
na tle złotożółtej plamy słońca
długonogie smukłe jakby wykute w kamieniu
pasą się łosie
brodzą w płytkiej wodzie
wielkimi wilgotnymi smutnymi oczyma
obojętnie omiatają moją postać
przywołuję wspomnienia z odległego dzieciństwa
na ziemi rozsiadła się sowa błotna
ta nigdy dnia się nie boi
wznoszę się myślami tuż obok orlika
krąży ostrymi kołami nad korytem rzeki
to tylko tutaj nad Biebrzą
czas się zatrzymał