bo nie tylko wieczorami rozmawiam z cieniami
i nie tylko kiedy pada wychodzi z szafy przeszłości
wystarcza byle przypadek aby myśli rozpięła blizny
najpierw jakby niedotknięte zaczynają czerwienieć
po chwili wynurz się strużka takie półkrwi historie
niedokończone nigdy a nad nimi szwy jak mosty
trzymają brzegi
i mimo ich uporczywości sączą się kropla za kroplą
wzdłuż nizin...
piękny to widok
purpurowe strumienie u swych źródeł nabierają siły
wpierw płyną po woli porywając pojedyncze obrazy
jakby do tańca do zabawy co roześmiane wokół
potem opór pierwszy drugi i tak po kolei
aż bańka pęka...
...potop...
po raz kolejny brak powietrza
po raz kolejny bezwładny odruch
przeistoczenia