choćby nie w swojej skórze
uniesiona do słońca twarz blaknie
w deszczu nasiąka wilgocią
a potem wiatrem golę każdy włosek
trochę nieswoja a jakby moja gdy w lustro patrzę
mówię o niej
nocą kładąc dłonie na skronie
kciukami rozciągam usta
na raz kąciki w dół na dwa w górę
czasem zahaczając o podbródek
wspinam się na szczyty myśli
tak jest, jak jest choć zazwyczaj bywa inaczej
zwyczajne -tak- gdy -nie- staje się całym światem
w którą stronę by nie spojrzeć -czas-
aby porankiem..aby popołudniem...
wieczorem jeszcze się zobaczy
dokąd płynę za jutrem