z kwaśnymi jabłkami
i czekam na deszcz
dla uschniętych drzew
bijący w szyby tak
jakby ktoś bił się z myślami
i zdarza mi się nieskładnie
zasypiać czasem w wannie
a w szarych komórkach
miewam odzywki z podwórka
i w ścianie za obrazem
zakrzywionym bohomazem
chowam epizody
napady i nawroty
budzące odrazę
normalnych ludzi
ale może kiedyś
przyjdziesz do mnie w biały dzień
odsłonię przed tobą
prawdę o sobie
której odkrycie
napawa mnie lękiem
zaakceptujesz
moje genialne bzdury
przelane liście aloesu
emocjonalne konfitury
i w braku elektryczności
wybaczysz mi wszystkie odcienie
mojej nieskrywanej nie boskości
które nazywam wolnością