pomyślał, że nie widzę.
Uśmiech smutkiem zastąpił
licząc, że się schował.
Jego oczy złością błyszczały
w drugą stronę się odwracały.
Przywdziewał grymas bez wyrazu
tak aby nic nie wyczytać z twarzy.
Ciało w środku drżało.
Słowa brzmiały.
Lico dalej martwe, bez wyrazu.
Zastygłe, wciąż bez skazy.
I co z tego?
Czy on myślał, że ja nic nie widzę?
Wszak, nie oczy patrzą tylko serce,
co czyta, jak zechce
co kocha bez granic i
z dnia na dzień jest coraz lepsze.