Tonąć w ich sensie, serdecznym brzmieniu.
Jak balsam lejących się dobrych mów,
Szczerze wylanych ,nie w zakłamanym roztargnieniu.
Pragnę lawiny gestów życzliwych,
Niewymuszonych dotyków miłej dłoni.
Pełnych współczucia rąk dobrotliwych,
W ich uścisku tajać, czuć że on chroni.
Pragnę mrowia sprawiedliwych osądów,
Szczerością jawnych, choć niepoprawnych.
Uczciwych ocen , niezależnych od poglądów,
Karcących, a ironicznie zabawnych.
Pragnę tak dużo, a mało trzeba,
By życie przeżyć uczciwie.
Być z eucharystią w drodze do nieba,
W oczy śmierci nie patrzeć lękliwie.