Na stosy przelane czasy krzepką wiarą kipią mgielne wzorce<br />
Temuż czasu wspomóc nie można zapadły niestajne sądy<br />
Wrzeszczą ciche wołania resztek tchu bezradnych i obacznych<br />
Nieszczęśników[&#8230;]<br />
Oni nam plugawią godność wzniosłe mury błotem nakreślą<br />
Rodaków mych rozłożonych rąk wstyd i okrzyk łez<br />
Co dzień śmierci flaga wieńczy ciemną noc<br />
Idący ku przestrodze z prądem wiary&#8230;<br />
I mnie strach bacznie przylega&#8230;<br />
Nie odstępuje mętna myśl o końcu&#8230;<br />
W posłudze szaty wierności nie tyle święceń<br />
A zaś własnej wrażliwości niosę strapionym pocieszenie<br />
Słowo w które sam już nie wierzę&#8230;<br />
Tanki żelazne pręty hełmiane sylwetki<br />
I najwyższa zmora która nakręca cierpienia losy<br />
A naszej krwi przelanej na stosy&#8230;<br />
W nas drzemie nadziei tchnienie<br />
Zawierzone serca w próżni tych czasów zastygły w milczeniu<br />
Zostaliśmy wpomiędzy słów i czynów wrzuceni<br />
Bez pytania ograbieni&#8230; I nikt już tych ludzi nie ceni&#8230;<br />
Naród mój raz jeszcze zapłacze<br />
Przeleje brzemienne wieści<br />
Tym przednim pokoleniom i rozśpiewa echo wojennej salwy...<br />
W lęku budzę się sny ciemne przeczucie obce mi dotąd<br />
Bliski kres życia[&#8230;]<br />
Wam bogaci w duchu i wolności młode pokolenia<br />
Trwajcie w prawdzie o naszych czasach<br />
I otwórzcie umysły<br />
Niech moja dłoń trwa przy was do końca&#8230;<br />
Bo świat jest w Waszych rękach[&#8230;]<br />