nic dla ciebie, dla niej, a nawet siebie,
dla nikogo,
nic nie robię,
a zmęczony jestem już wstawaniem z łóżka,
poranna kawa tylko tuli do snu,
pół dnia w milczeniu,
nawet gadki z somsiadem nie pociągniesz,
kończę na dzień, nie dodając dobry,
bo już nie mam ochoty go na siłę wciskać.
A potem już nawet nie masz dla kogo robić,
i zostajesz sam z końca,
miły, spokojny, opanowany,
ale na głębszą relację nie licz,
szybko zadomowi się cisza,
odsunę od siebie uczucia ironią i lepką gadką,
sam na sam już nawet słowa nie zamienisz,
a rozmowa nie zbyt kleista,
bo już nie wiem do kogo mam mówić,
by cisza nie przebiła mnie na wylot