Od braków
Nadmiarów
Od bezsilnych poruszeń
A łzy popłyną
Po ścieżce już samotnej
Co głazem nieludzko
W szerz i w zdłuż zarosła.
I żyzną glebę ze sobą przyniesie
Zazieleni wzgórza
Woń spokoju rozniesie.
I krzyknie ktoś:
"O Boże! Cóż to się stało!
Me serce znów żyje
Bo kiedyś bić już nie chciało."