Mowił wszystko
Swą mocą biegł
Przez ciemny las
W każdy kąt
Rozjaśnienie rzucał
I wtedy wielkie drzewa
Przestawały być
już takie straszne.
Spokojne i niespokojne
Oczy
Z których ukradkiem
Łze ocierałaś
Ze smutku
Może ze wzruszenia
Tak jak poranek rose
Z wciąż zaspanych liści.
I serce
Chociaż poszarpane
Tesknotą
Kamienistą drogą
Wciąż bije
Puls domu.