Przemocą pokoleniom...<br />
Oddajemy pokłony najgorszym<br />
Którzy siłą wymuszonej woli tłumu<br />
Pogrywają o naszym życiu i wydają sądy nieczyste<br />
Przewrócił się w oczach waszych niegdyś<br />
Przyjazny świat<br />
Dziś za rogiem strach nieobcy<br />
Przerwane więzi etycznych dróg...<br />
W zgrzędzie każdy nie inny spośród nas<br />
Bezwstydników w przebraniu wokół trendu czasu powłoki<br />
Troska ludzka schowała skrzydła swe o zmierzchu<br />
Ulotniej nocy...<br />
Martwa cisza wołanie bez echa i cienia nadziei<br />
Każdy niewzruszony zapatrzony w swe cele<br />
Tak płytkie jak ich bezimienne twarze<br />
W potrzebie cierpiących pusto wokół<br />
Nikomu już nie zależy wymarły moralne prawdy<br />
Wiek sięgnął dna bezpowrotnie....<br />
Tylko pamiętaj tani przebierańcu<br />
Gdy w pewnej chwili losu oczy obrócą<br />
Szalę niesprawiedliwości<br />
I strąconych przez was nieszczęśników<br />
Wynurzy się na ląd siła dobrej wiary<br />
Poczujesz najgorszy smutek swoich zepsutych straconych<br />
I nieprzemyślanych spraw...<br />
Oto ty otrzesz się w sidłach strachu lęku<br />
Przetoczysz się o głód runie Ci serce pęknie<br />
Sumienny głos<br />
Zobaczysz brak odzewu na prośby<br />
Nikt ręki nie wyciągnie<br />
Ty miałeś okazję nieść pomoc lecz inni bezmyślni oszuści<br />
Przesłaniali Ci rozum<br />
A on razem z sercem chciał zmienić ten dziwny świat[...]<br />
<br />