w bezkształtną masę
do tej pory rzeźbioną
przez niespełnione instynkty
widzisz przecież jaka jestem
potrzebuje tylko roztopić się
pod twoim ciężarem
uciec od własnych demonów
moje potrzeby krzyczą
codziennie budzą mnie w nocy
szarpią najczulsze punkty
wykorzystują pragnące ciało
daj mi choć trochę rozkoszy
nawet jeśli w ból się zamienię
upadnę i znów się podniosę
bo lubię kiedy tak boli