byłaś światłem dnia w zimową zawieruchę
byłaś mym wstawaniem dniem i zasypianiem
byłaś każdą sekundą w najciemniejsze dni
byłaś radością smutkiem i strapieniem
moją pracą i odpoczywaniem
byłaś wszystkim
zabrałaś mi świata realne postrzeganie
zabrałaś myśli wartki strumień
zabrałaś mi radość z rzeczy codziennych i prostych
zabrałaś słuchanie i ostre widzenie
zmieniłaś rzeczywistość
stoczyłaś w półrealność
zastałem sam
niszczyłem wszystko czym żyłem dotychczas
deptałem najbliższych i całe swoje życie
dążyłem do czegoś co nie było mi dane
bez określenia w niepewności obłędzie
aż kurtyna opadła i mgła się rozstąpiła
przejrzałem w końcu
za późno