I nic z tego nie wyszło.
Prysły jak bańka.
Przez pogody humorek.
Zimno wieje, śniegu napadało.
No i ślizgawica się zrobiła.
Cóż mi robić w takim razie?
Myślę, poczekam, cierpliwość okaże.
Więc się wzięłam za porządki.
Leniuch głośno woła.
-Jeszcze zdążysz bez przesady.
Więc go moment pogoniła moja siła.
Gdy południe już nastało,
z tej pogody skorzystać by się zdało.
Kurtkę szybko założyłam i na dworze bałwana ulepiłam.
Stał tak sobie przy mym oknie,
zerknąć zawsze jest wygodnie.
Zdziwiłam się, kiedy po paru godzinach,
jego już nie było, bo jakieś dziecko mi go rozwaliło.
No cóż, plany ani spontan dziś nie jest mi dany.
Minie dzień, zgaśnie pech.
Jutro już obieram nowy cel.