Przywołuję słodki zapach przypomina mi.
Twój uśmiech, kiedy wymieniasz ze mną zdania.
Trwam chwilę w ekstazie , spijając ten słodki nektar.
Szkoda, że zamiast w twarz, mówię to w ekran.
Bo nie powiem Tobie, o czym tak naprawdę,
myślę.
Ciągle mam w umyśle.
Potem się obwiniam, jaka to ze mnie świnia.
No i kary wobec siebie stosuję,
sumienie gryzie, ale wcale nie boli.
Potem znów marzę i śnie do woli.
Tego mi nikt nie zabroni.
Choć w środku krzyczę, żebyś usłyszał,
to jest tak dobrze, nadal cisza.
I teraz właśnie zaczynam kłamać,
całemu światu spowiadam się z grzechu.
Jakim jesteś niedogonionym pragnieniem.