Kiedyś w to wierzyłam.
Teraz sama nie wiem.
Jeśli tak jest to, dlaczego chcesz.
Mnie zmieniać?
Ciągłe złe słowa pod moim adresem,
uciskają serce.
Z dnia na dzień coraz bardziej.
Zaczynam myśleć tak jak Ty.
Nie mam już wsparcia, choć niby je dajesz.
Podświadomie mnie ranisz?
Czy to jakiś afisz?
Nie pamiętam już kiedy otulałeś swym ramieniem.
Czułość odeszła w zapomnienie.
Wiem żyjemy ciągle w biegu.
Praca, dom, dzieci.
I nie wymagam cudów, romantycznych chwil.
Chcę, żebyś, taki jak kiedyś był.
Zrozumiał, nie oceniał.
Łatwo przychodzi wydawać wyrok, nie patrząc na własne odbicie.
Zamknąłeś uczucia, zamieniając na przyzwyczajenie.
Trudno jest żyć blisko ale.
daleko od siebie.
Dzisiaj znowu ze łzą położę się, kiedy Ty już będziesz dawno pogrążony we śnie.
Mówię co czuję już głośnym tonem.
Twoja reakcja śmiechem nabyta.
Wysyłasz mnie do psychiatry,
bo głupia jestem.
Może faktycznie moje tam miejsce.