jest osobną historią
naszego wątłego, lecz jakże wiernego istnienia.
Wszystko, czego się wyrzekam,
przywodzi na myśl jutro,
które uwydatnia się pod postacią
chleba i wina.
Nie obiecuj światu, że nadzieja
rodzi się tylko w snach.
Nie przysięgaj jedności, że opatrzność
jak zwykle powraca nie w porę,
nie wtedy, kiedy kochamy się
w naszych cieniach.
Nostalgio, objaw się
moim wzgardzonym łzom,
powiedz o mnie miłości, żeby obejrzała się
ten jeden jedyny raz.
Nie, jeszcze nie pora na ubogie
testamenty, to nie czas,
aby uśmiechać się na złość
ciernistemu niebu.
Odszukaj w sobie potęgę,
która nauczy cię oddychać pomaleńku.
Smutek, iskrzący się
na twoich rzęsach, boleśnie pasuje
do teraźniejszości.
Samotność, pochylona nad zmęczoną planetą,
nie godzi się na rzęsisty czas,
na obietnicę, która powstrzyma deszcz.