Tak sobie myślałam, że to od Ciebie.
Białe, puszyste.
Niczym niezabrudzone.
Powstałe z chmury,
wiesz dobrze jak je lubię,
są dla mnie absolutnie cudem.
Promyki słońca blasku dodawały,
jakby więcej uczucia jeszcze w nie wlewały.
I tylko wiatr niósł ze sobą ciszę,
rozplątując zrobionego z samego rana koka.
Otwieram oczy,
marzenia znikają.
Serce wciąż było i na zdjęciu swą obecność zostawiło.