rozebrana do naga z igliwia konstelacji
odradza się wiara w to
na co nie zasługuję
nie jestem pewna moich dłoni
złożonych do czułej prośby
o łyk świeżego wiatru
o nieposłuszne kroki na terytorium serca
dziś jesteśmy podzieleni
odległością światła od pustki
dziś dźwigamy ciała o wiele za duże
duszę się w objęciach godzin
które dzielą mnie
od twojego zmartwychwstania
nie chcę
do bólu nie chcę kochać się
w twojej czułości
w nadmiernych wyrzeczeniach
na złość przyszłości
na moim podniebieniu lśni gwiazda
strącona z cyferblatu westchnieniem
dziś jestem tak bliska światu
że nie pojmuję przesłania życia
nie nie syć mnie nadmiarem fantazji
nie drażnij mojego poczucia rytmu
zgódź się na powrót rzeczywistości
na odnalezienie życia
które utraciłam gdzieś po drodze