że nie wiem, czy kiedykolwiek się do tego
przyzwyczaje.
Oczywiście, jeśli idzie to w tą dobrą stronę,
to nie mam nic przeciw.
Ale patrząc tak z boku to coraz więcej jadu
mamy w sobie.
Nawet dzieci do cna, nim przesiąkają.
Jedno drugiemu nogę podkładają.
Przykre mijać ludzi, gdzie nikt się nie zdobędzie.
Na szczery uśmiech.
Nawet dla kogoś obcego.
Chociaż, staram się zrozumieć.
W naszej teraźniejszości zmartwieniem
jest przyszłość, niepewność którą ze sobą niesie.
I wciąż trzeba się dobrze trzymać za kieszeń.
A wręcz kurczowo.
Podobno niektórzy są gotowi na wszystko
Czy tak się da?
Myślę, że pod przybraną skorupą,
strach w jakimś stopniu okazuje emocje.
Tak sobie leżę i rozmyślam po nocy,
wróciłabym chętnie do lat młodszych.