Jadą rzędem samochody, autobusy.
Gdzieś w oddali i rowery oraz piesi.
Wiatr sypie liśćmi wkoło.
Każdy z torbą w dłoni.
Kwiaty w doniczce, bukiety ślicznie ustrojone.
Dla spóźnialskich otwarte stoiska przy cmentarzach handlowe.
Raz będzie słońce, innym razem deszcz
zawita.
Śniegi kiedyś były, lecz to dawno temu.
Pamiętam, jak na 1-go już kozaki zakładano.
Tym samym tropem się kieruje,
po cmentarnych alejkach maszeruje.
Odwiedzam bliskich, światełko palę.
Mówię modlitwę i w duszy od siebie słów parę.
Nostalgiczne poczucie mam.
Bliskich co roku, więcej już tam.
Czas szybko mija, życie wciąż biegnie.
Czasem zbyt krótko, nieraz przebiegłe.
I dobrze, że jeszcze pamięcią mogę sięgnąć,
do tych lat.
Gdy wszyscy już nieobecni spędzali ze
mną czas.
Zostawiam płomyk otulony tęsknotą.
Wierząc, że za rok, z powrotem dotrę tą drogą.