na drodze stała dusza.
Sama, samiutka,
cicha, malutka.
Milcząc wbiła swoje oczy,
wprost na mnie, w moje głęboko trafiając.
Było zimno, śnieg padał.
Wiatr zamieć nocną przytulał.
Cisza potęgowała napięcie,
nie było wkoło nikogo widać,
nawet ani jednego auta słychać.
Ona tam stała, na mnie czekała.
Zbliżyłam się bardziej,
wtedy oznajmiła — Co miałam zrobić, to już zrobiłam.
Zniknęła, razem z płatkiem, który spadł
z mojej kurtki.
Właśnie odnalazłam swoją drogę,
już wiem, czego chcę, czym zająć się mogę.