Chowam swoją twarz,
za puszystymi chmurami.
Wtapiając się w nie,
praktycznie nikt nie widzi, że ktoś
tam się skrywa.
Bo kogo obchodzą płynące
obłoki?
Ludzie uważają, że są lepsze widoki.
Więc moja prywatność zostaje
tylko dla mnie – to dziwne, lecz brzmi ładnie.
I płynę ja z nimi,
niebieskimi przestworzami,
czasem deszcz i wiatr razem z nami.
W słońcu tańczę, śnieg utulam.
A gdy burza się rozhula,
I wysyła tropem pioruna,
gradowymi kulami rzuca nerwowo.
Ona wie, że się jej boję i wtedy na ziemię wracam swobodnie.
Lecz tylko na chwilę, by skrzydła
fantazji nabrać siły mogły na
następny lot frywolny.