Okradłaś resztki nadziej.
Płomień, który sama,
rozpalałam.
Ledwo zbierając się na nowo.
Nie mam siły ani wiary.
Czekać!
Na poprawę, której brakuje stale.
Chociaż chciałaś?
Może czasem się starałaś?
Winną byłam.
Źle czyniłam.
Taki obraz mój malujesz.
Manipulujesz, intrygujesz.
Za każdym razem na nowo rujnujesz.
Czuję zazdrość, jaka przez Ciebie przemawia. Ja Twoja córka, Ty moja matka.
Cicho łkam nocą,
bo wiem, że nie jestem przez Ciebie kochana. Chciałabym to zmienić.
Lecz nie wiem jak.
Lepiej będzie niech każda ma swój świat!