Rozżarzoną, krwistą łuną,
słońce dziś przykrywa nas.
Burza jest na horyzoncie,
wiatr już chyli w dali las.
Powiew lekko gna przez pola,
falą zboże kładzie wnet!
Gwiżdże, smaga, świszcze w drzewach!
Mistrz znów dmucha w złoty flet!
Rozerwany nagłym światłem,
tam daleko, bliżej, tuż,
brat nieboskłon gra na grzmotach
- one gonią nieba róż.
Błyskawice są nad nami,
srebrną nicią wiją się.
Wiatr odrzucił flet swój złoty,
w tysiąc rogów teraz dmie!
Targa płótno, linki zrywa,
leci w szale deszczu wir!
Chmur już armia pole ruga!
Lecą strugi, milion ich!
Noc szalona, noc hałasu,
rzeki płyną wzdłuż i wszerz.
Jednak koncert się oddala,
coraz ciszej wokół jest…
Mgła spowija cały obóz,
straże słychać tu i tam.
Dziś jest bitwa, dziś walczymy,
świat nas sprawdził - wszystko gra!
Szykuj się! Rozkaz rozbrzmiewa,
szczęku, brzęku słychać moc.
Każdy swoją zbroję wdziewa,
dawnym jest wspomnieniem noc.
Więc stoimy wnet gotowi,
słońce w stali wdzięczy się,
zaraz w pole, po zwycięstwo!
Tego znów historia chce!
Szereg idzie, za szeregiem,
kolorowych herbów tłum.
Każdy swoją dumę wiedzie
w bal przecudny, w taniec dusz.
Oto Polska przyjechała
nas oglądać, z wszystkich stron.
Błękit nieba nam przywiozła,
z chmur ma wyrzeźbiony tron.
Płyną wolno i dostojnie,
śnieżnobiałe, miękki puch.
Trąby sygnał odegrały,
wnet zobaczą w dole ruch.
Łąka nagle się zatrzęsła,
morze srebra, chmara barw,
na kobiercu z ziół i kwiatów
kończy się historia ta.
Z firmamentu patrzą na nas,
choć minęło wieków sześć.
Przybyliśmy tutaj dla nich,
swym rycerzom oddać cześć.
Tu przed laty, w dzień jak dzisiaj,
pokazali wielkość swą,
powinnością hołd im oddać,
po to dziś dzierżymy broń.
Więc czujemy żar na skroniach,
zbroje na nas palą się,
lecz kochamy trudu chwilę,
każdy wie,
po co,
tu jest.
...
Wiersz ten, napisany 22 lipca 2024, dedykuję rekonstruktorom biorącym udział w Dniach Grunwaldu i dziele, jakim jest inscenizacja bitwy.