Na porzucony trzewik w kolorze bordowym,
Na małego lusterka kawałki niesforne
Porcelanowej lalki poranioną głowę,
Na pokąsany żarem dziewczęcy pierścionek,
I na spalonych haftów nieczytelne wzory,
Rozerwaną serwetkę w objęciu koronek
I z teatru dwie maski – komiczne nie w porę,
Dzień hojną sypie ręką opiekuńczą białość
I bandażem puszystym rany ziemi kryje,
Otulając trwałości zmienione w nietrwałość,
Pod gruzami minione warkocze i szyje.
Przeszłość złotą i szarą, wstydliwą i dumną
Łączy wspólna z marmurów i kryształów trumna…