Nasycić się tymi dniami,
Gdy w złoto zmienia się zieleń,
Powłóczyć się znów ścieżkami,
Na których dywan się ściele.
Zatopić się w swej zadumie,
Zasłuchać się w liści szelest,
By odkryć, aby zrozumieć,
Że cieszy cię tak niewiele...
Aż pomysł ten niepoważny
Przychodzi nagle do głowy,
I w stosie liści pokaźnym
Schować się jesteś gotowy,
By ukryć się na chwil parę,
Zakopać w te suche liście
Przed tym, co brudne i szare,
I absurdalne, toksyczne...
Bo nie odda tego słowo
I żaden nie kupi pieniądz
Tych chwil, co zdarzyć się mogą
Co roku tylko jesienią.