na mojej garbowanej skórze.
Jutro, co czai się
wśród ostatnich uderzeń serca.
Przywołuję na wargi pocałunek,
który umknął w nieznane; tam,
gdzie spotkać można
najdroższe łzy świata,
namacalny dotyk,
uderzenie prosto w serce.
Unikam tej części życia,
gdzie samotność napotyka
pierwszy dzień przyszłości.
Bronię się przed oczywistym tchnieniem,
przed spełnieniem,
na jakie czekałam wbrew wzruszeniu.
Zamknij, proszę, za sobą
tę furtkę - grozi mi pierwszy
sprzedany wieczór, muśnięcie gwiazdy.
Gdzieś z daleka powracają
wspomnienia, pierwsze zetknięcie
nieba z ziemią.
Urodzaj poranka nie dotyczy
naszego pożegnania; powitanie
okazało się zbyt pożądane.
W piątym kącie ostrym
zagnieździła się pamięć - dość przelotna,
aby wypomnieć tamten czas.
















