rozkłada mi jesień pod stopami
Cichy stukot i ciepła czerwień
to ja, w granacie i czerni
Gdzieś tam rudzielec z orzeszkiem w dłoni
Gryzie, drapie, kopie i przyklepuje,
na lepsze czasy zachowując to co dobre
Jeszcze resztki zieleni na niebie,
jeszcze się złoci potok słońcem,
a już mgłą wieczór otula
i pełnia tak wielka,
kolory gwiazd, jak zawsze zbyt małych
obsypany srebrem nieboskłon,
tylko tu taki,
u mnie.
Nie myśl, nie patrz, żyj.
Tylko w oddali zanuć to imię,
powtarzane raz po raz,
między tandami, zostań w tej chwili.
Bądź mym wspomnieniem,
zgaszonym, jak świeczka do snu.
Nie widzisz mnie, w zmierzchu schowałam
swą miłość bez granic, karminem ust
skryłam jeden kryształek łzy.
Będę tu czekać, wraz z wiosny przypływami,
Między świtem a jasnym porankiem
Tu gdzie nie stoję ja, nie stoisz ty,
tylko w tym jednym miejscu,
gdzie kiedyś byliśmy my.