W bezwładnej dłoni tuli butelkę taniego wina.
Ludzie przewijają się po peronach,
Podróżni pilnują walizek,
Jakby w środku wieźli złoto.
Przeraźliwy turkot i świst
Wybudza mężczyznę sprzed drzwi,
który ciągnie łyk wina i zasypia dalej.
Ochrona pilnuje turystów,
którzy wiozą tylko parę złotych,
pakiety złamanych serc i niespełnionych marzeń.
W wagonach tłoczą się ludzie,
wierzący, że naprawią rozsypane związki,
czy spełnią marzenia.
Pociągi jadą w rózne strony.
Maszynista nie przejmuje się, że minuta
Może zaważyć na szczęściu.
Na torach zostaje już tylko złamane,
Rozjechane i ubrudzone serce.