porośnięty łojem
każesz mnie za swe lęki?
oszczędź mi tej udręki
dla mnie się nie liczysz
w urynie głośno krzyczysz
obesrany własnym kałem
obelgę Ci nie jedną dałem
Ty nadal trwasz w swej racji
nie rozróżniasz poglądu od dewiacji
czadzisz mnie swą mową
narzucasz klątwę napływającym dobą
a ja szydzę z Ciebie, pomiocie bez duszy
zabiłby Cię, bełt z spróchniałej kuszy
pozostawiam Cię w agonii
dźwięcznej, ale bez fonii
umieraj na marne
za złe uczynki
mniemane za bezkarne