Idzie człowiek.
Wieczorem, na blokach maluje się
błękit świateł policyjnych kogutów.
Jadą bez syren, przed skazańcem,
który powoli zmierza na plac.
"Gdybyście wiedzieli kim jestem,
Gdybyście wiedzieli, co Ja dla was robię"
Ludzie idą za nim, płacząc i śmiejąc się.
Żołnierze już zacierają ręce na błyszczące szaty.
Harcerze idą chodnikiem z pochodniami,
ukradkiem spoglądając na skazanego.
Drewniana belka szura po asfalcie,
zbite batem i okopane butami żebra
dają znać o swojej własnej martyrologii.
Tłum idzie w ciszy ulicami, tłumiąc śmiech i płacz.
Jedni nie zgadzają się z wyrokiem,
innym bardzo przypadł do gustu
wyrok śmierci dla "sumiena świata".
Młodzi idą chodnikiem, nie zwracając uwagi
na męki skazańca, pijąc dalej cieńkie winko,
gorzkie piwo, wódkę i śpiewając lubieżne piosenki-
"Pieśni Syjońskie".
"Zmiłuj się nad nami, Boże"
Jak ma się zmiłować, zabiliśmy Jego dziecko
"Okaż nam swoje zbawienie"
Okazał je, przez to, że zabiliśmy Jego dzecko.
Szczęśliwy w nieszczęściu,
Radosny w smutku przy utracie syna.
Matko, która idziesz w tłumie,
Spójrz na tego, którego ludzie skazali,
na tego, który za nich umarł.
Pod wieczór dnia, który nie był ciepły,
po wielu upadkach, po spotkaniu
na przejściu dla pieszych płaczących kobiet,
Po otarciu twarzy przez jakąś kobietę,
Po płaczu matki,
Po pomocy... jak mu? Szymona...
Po zaparciu się kumpli,
Po całym źle tego świata
Doszedł na plac, gdzie już szykowało się
dwóch innych, którzy mieli umrzeć.
Kiedy zdjęto szaty ze skazanego
I powolnie przybijano go do krzyża utępionymi
gwoździami,
Ludzie patrzyli na Jego twarz, płakali, śmiali się,
ale... byli też tacy, którzy się uśmiechali,
jakby znali szyfr, znali już tą historię,
znali jej efekty.
Ci najdłużej stali pod krzyżem,
odmawiając modlitwy.
Człowiek jeszcze się rzucał i podciągał.
Koło piętnastej, kiedy napoili go octem
zawołał głośno, wypluł krew i przy spazmatycznych
ruchach ciała spuścił głowę.
Do burmistrza na zajutrz przyszli jacyś ludzie,
żeby zabrać ciało martwego "króla".
To śmieszne, żeby wieśniak był królem...
Zabrali i pochowali je za lasem,
gdzie nikt nie widział.
Ksiądz odprawił pogrzeb,
Jakieś staruszki stały nad grobem i pewnie myślały,
że ten zmarły to był niezły łajdak i szumowina,
w dodatku sam się nazwał władcą.
Gdybyście wiedzieli, kogo wydaliście na śmierć,
"Gdyby królestwo moje było z tego świata,
Uczniowie moi biliby się o to, żeby mnie nie wydać..."
Boże!
Co myśmy zrobili...bo...prawdziwie, ten był Synem Bożym...