Roztrzaskujący wiatr
I przygaśnie nagle słońce
Ciemny zawita blask
Uleci kropel wiele
I zmyje ten brudny tłum
Zaniknie dotychczasowy strach
Obrośnie tylko ten zgiełk całych nas
Na ulicach silnik zatrzyma się
I każdy w ukryciu ptak
Bez odezwu schowa się
I tylko przez chwilę
Rozświetli się błyskiem
By zobaczyć w negatywie
Jak tylko pozwoli świat
Tych uciekających gdzieś
Daremnie chowających się
Nieczystych ludzi
Dla nas ten odgórny gniew
Wyczytać wtedy tylko można
Karty uśpionych z datami
O życiu daty niespełnionym mówią
Jedynie wtedy my niektórzy
Cichutko jak mysz bezpiecznie
Malarze i artyści poeci
Wykwintnie złapią swój oddech
Napiszą wiele i namalują
Powstanie wyspa i kolejny brzeg
A szary ten nie widzący nic
Z papierosem w reku zamokniętym
Pod drzewem fałszywym
By wyszukać suchych łez
Stanie bezczynnie czekając
By znów słońce ogrzało
Wysuszyło i przytuliło
Ciągle tylko tego chce
Lecz nie ucicha ten deszcz
Dzisiaj spokoju nie da już
Na przemian z gromem
Nieczystość wybiją