to ona nauczy mnie jak odejść
zatracić się w błogim śnie
po raz ostatni zamknąć powieki
gdy życie jak wino straciło cały smak
ona pozwoli unieść się na wietrze
i być znów wolnym tak jak wtedy
gdy kochaliśmy się pierwszy raz
Cisza...
to ona nada mi tę niewinność dziecka
chwyci, uniesie i popchnie przed siebie tak
bezszelestnie odbierze ostatni oddech
złożę na jej ustach ten pocałunek lekki jak puch
słowa nie będą wzniosłe, bo odchodzi jeden z was
tylko głucha Cisza jest w stanie krzyczeć
krzyczeć tak przeraźliwie by świat stanął
Cisza...
to ona chwyci mnie za rękę i poprowadzi tam
i pokaże mi cały raj, na który nie zasługuję
nie pozostanie już nic...
bo to ja będę Ciszą i Cisza będzie we mnie
nią oddychać będę nią też żyć
i nigdy świat nie będzie mi wrogi
bo gdzie Cisza tam i ja
kiedy będziesz milczeć to Cisza będzie mówić
i me nieme usta wypowiedzą cały ból
wtedy chwycisz świat obiema rękoma
i nigdy nie upuścisz go, o nigdy
wszystko będzie zachowane w rytmie walca
każdy przypływ będzie kolejnym odpływem
i będziesz tak tańczyć do końca swych dni
bo nie ma końców istnieją jedynie początki
a Cisza zamieszka we mnie...
wypełni me serce i duszę
ona będzie moją mową
moim tchnieniem będzie Cisza...