Słyszysz swój oddech, niezwykle płytki... czyżbyś się bał? Niektórzy umierają ze strachu, lecz nie ty. Ty urodziłeś się w strachu, wychowywałeś w bólu, więc nie dziwi cię, że umierać będziesz cierpiąc. Ciemna fabryka słów bez znaczenia, to właśnie po niej błądzisz każdego wieczora. Tam szukasz życia, wśród śmierci nie znajdziesz żywych, lecz mimo to, przekopujesz martwe ciała w poszukiwaniu człowieka. Stajesz się tak podobny do mięsa, w którym się tarzasz.
Najdrobniejsze emocje stają się czymś machinalnym, bo nikt nie może dać ci szczęścia, musisz sam sobie je wytworzyć, choć nawet nie masz pojęcia jak ono wygląda, dlatego pławisz się w wszechobecnej iluzji. Wiesz, że nie możesz się rozpaść, bo w tym życiu wszystko wydaje się być tak ulotne, a dusza buntownika nie pozwoli na to byś był wszystkim.
Postrzeganie własnej siły prowadzi nas wprost do przepaści, tylko słabi ludzie mówią, że są silni nie zdając sobie sprawy z otaczającego ich świata. Piękne marionetki w ludzkich rękach, pytają gdzie podział się Bóg. Każda słabość jest twoją siłą, napędza cię do działania, zamyka drzwi, które czy prędzej czy później rozniesiesz w pył. A Bóg? Ktoś kiedyś powiedział, że jest, na tym kończy się twoja wiedza.
Błądzisz we mgle... znasz ją wędrując przez życie z zawiązanymi oczyma, po omacku odkrywając świat we wszystkich jego kolorach. Kiedy właśnie życie staje się dla ciebie wyzwaniem - nie rezygnuj z niego. W tym masz jakiś cel. Bezsensowność egzystencji nie polega na tym, że coś straciło sens, tylko na tym, że się go nigdy nie odnalazło.
Przy każdym upadku całuj ziemię, która cię nosi... bo kiedyś to w niej zamieszkasz spoglądając na swe ciało w inny sposób. Zawsze kiedy upadamy znajdujemy się coraz bliżej naszego końca, lecz gdy się podnosimy odzyskujemy równowagę odpychając śmierć na moment, chwilę, kilka oddechów.