Nienawiść zatruwa me serce.
Nienawiść chce bym niszczył, krzywdził, poniżał, podbijał.
Ale ja nie chcę!
Ludzka atawistyczna natura przez która upadały cywilizacje,
wybuchały niezliczone wojny i ginęły miliony ludzkich istnień,
chce mnie skusić swą uzurpowaną potęgą i chwilowym uniesieniem.
Ale ja nie chcę!
Czuję błogą przyjemność widząc ból na ich twarzach.
Paroksyzmy strachu działają na mnie jak dobre whisky.
Spijam ten strach i delektuję się nim.
Ach… kochana nienawiści, moja kochanko.
Czy ja aby na pewno Ciebie nie chcę?
Brzydzę się sobą.
Jednak jak oszukać naturę?
Ten znienawidzony instynkt mordercy,
niechciany i z niechęcią odziedziczony po naszych dawnych przodkach,
którzy siłą podporządkowali sobie cały świat.
Idź precz!
Odeszła.
Ale na jak długo?
Czy tak właśnie mają wyglądać stworzenia boże, który dany został ten ziemski padół?
Bóg popełnił wielki błąd dając we władanie nam, ludziom ten piękny świat.
Świat, który zamiast sobie podporządkować po porostu podbiliśmy.
Świat, który niszczymy i odzieramy z piękności,
biorąc od niego wszystko nie dając nic w zamian.
Świat, który pozostawimy w spokoju dopiero gdy wybijemy się nawzajem.