i ty miałeś młodość .
czekałeś na peronie
a ja przyjechałam znikąd
mieliśmy razem
odnaleźć naszą drogę
na każdą porę roku.
powiedziałeś-będziesz wiosną
moją wschodzącą nadzieją
latem dojrzałym kłosem
spadającym kasztanem jesienią.
a zimą otoczę twoją transparentność
kocem moich ramion
i wkroczę po raz kolejny
tam gdzie nie było poza
mną nikogo.
powróciłam na stację po latach
stoję samotnie na peronie.