pachnąca nadzieją żywico meandrów losu
wiecznie żywa jak żadna inna
potrafiąc jednoczyć porozbijane
każdym igliwiem sens mojego trwania
wbijasz w samo dno po widnokrąg odczuwania
kiedy sobą
przywracasz stan olśnienia
nadając kształty zagubionej materii
przystroję cię w każdą lampkę
a wszystkie blaski położę nastrojem
u stóp byś nie musiała więcej błądzić
na drodze do mojego ja
pragnę być
gwiazdą na naszym szczycie
który jestem
całując od wewnątrz wszystko co twoje