choć gorący jak diabli nadali
miki woła dziecięcym snem o podarki
i pcha się przez komin dziurą w portfelu
kiedy spokój żebrze o trochę siły
w biedronkach taki natłok wrażeń
że sezonowi wyglądają jak te karpie
bo oczy wychodzą im na wierzch
głównie przy kasach
zakupowicze psia mać
śnieg z zeszłego roku
a jołki mają głęboko w dupie
pozostawiwszy zielone i zapach gdzieś głęboko w lesie
kształtem przypominają zmutowane genetycznie
eksperymenty szalonego doktora
nie jest lekko
ale nic to
najważniejsze to zbudować niepowtarzalny
magię pierwszej gwiazdki
dwunasty talerzyk nie wiadomo dla kogo
i tę czarodziejską rodem z portela
rodzinną atmosferę
wyciąganą z wora dwa razy do roku
ty
jak nikt tworzysz ten niezapomniany
a ja
po dziesięciu godzinach tyrki w robocie
zapierdalam po zakupy
gdzie ta pieprzona kartka
hallo hallo że co
bałkański czterdzieści plus
awokado
bakłażany proszuto w liściach
dobra na razie pa
kurwa
chińska mowa
mistrzyni klimatu jak rany
bałwana już masz