na świeczniku zapalę płomień
topiąc twój smutek
w radosnych kryształach
w drodze na ostatnie przyjęcie niewiary
kiedyś dawno temu uleci nie wiadomo gdzie
nawleczone na widły pytań
nasze paranoje szaleństwem pożądania
rozpękną na pół sztukę braku odczuwania
w wymarzonym
łąką zakwitną pierwiosnki
a my nie ogrodzimy się cierpieniem