by zakończyć nad ranem świeżą kawą do łóżka
kiedy cię zaskoczę wpatrzony jak w obrazek
wrotami do światłości
dojrzałą brzoskwinię objem do pestki
niekończącą się wędrówką od ud do ust
w rytmie na dwa spłoną posłańcy anioła
gdy demon nocy zbierze żniwo psychozą żywiołu
aktem oddania zakwitnie wiśniowy sad
a zjednoczenie zmiesza płyny
bez zbędnych pytań
zakładając uśmiech na mój strach
nie wystawisz pokwitowania