w których dwa kilo nikotyny
aż prosiło o pralkę
rytualnie wkleił nos w szybę
próbując wzrokiem prześwietlić słońce
każdym świtem
szło uśmiechnięte po morskim deptaku
by błyszcząc oślepiać wyobraźnię
wtedy wracał
marzeniami o jej brązowych oczach
rozpalał kolejnego niedokiepa
tylko świadomość wciąż samotna
pozostawiała ślady bosych stóp
na pustym parapecie
odeszła
a wszystkie kwiaty
poszły jej śladem