portret artysty jak duch bez powodu
miałem za nic
kiedy wzrosłaś malowanym dzbanem
jak ja nikt nie potrafi jak ty
a przecież ofiarowałem tobą siebie
i nadal
i wciąż męczące krajobrazy nie chcą iść spać
ależ heca nieprawdaż
a wodę nosi który urwał ucho
dla ciebie ponad normę
podźwignąłem ekstazy
ile jeszcze znaczeń mam przypomnieć
ile znieść pogardy
żebyś uwierzyła w nicość
trzydzieści trzy na północny zachód
ofiarowuję w zamysłach
królewno mojego ego
chcesz
poskładam szepty w jeden krzyk
od wschodu słońca
pocałuję cię na zmartwychwstanie
może wtedy wreszcie zrozumiesz
że kocham cię
bez tajemnic
bez zdania racji
bez powodu
bez
dla ciebie
czujesz jak pachnie