nie robię ci krzywdy
chory zarażam pożądaniem
w przypływie
dosiadam marzeń
rozpieszczając rozkosz
dzikość ekstazę nieopamiętanie
namiętność w pigułce
podaję apogeum
osiągamy szczyt
zenit jest nadirem
esencja natchnienia
przestrzeń
pragnienia na nowym torze
lewitujesz
odpływasz w nieświadomości
krople wilgoci oddając we władanie
sycę nimi niewyobrażalne
szybuję ponad
przeciętność
gubiąc zmysły zbiera nagość
czujesz eden
jak spaceruje po nagim ciele
rozpalona
dłonią zaciskam twoją pięść