wypijają białą krew
wzburzoną
pojmowaniem piekła
sprawna inaczej
estetyka uczuć
kiedy oczy zamknięte
by nie patrzeć na podłość
zimowy świat
bez aniołów
trąca politowaniem szczura
z daleka
drążącego kanały niebytu
nie ma cię
tylko nicość
zimno
noc ubrana w samą czerń
nie oddycha
te słodkie
spacer do cukierni
zlepiają czerwone momenty
w ogromne bądźmy
kwitną liście na moim drzewie
zielonym
kiedy kolorowo pachniesz kwiatem
jesteś
czuję ekstatyczny szept
drżenia powiek
spocone pomięte prześcieradła
błagające o jeszcze
zespolenie natury
jedno przedłużeniem drugiego
rozszerzone źrenice
świat na haju
ciałem
sklejonym w nirwanę
trwamy pośrodku