jeden zachód pomarańczy z wilczym biletem
gwarancją milczącego proroctwa
kiedy nasmarowałaś mi plecy odtrąceniem lata
włóczykij gorzkiego kielicha
zimowym zwątpieniem
wypił do dna swój szczęśliwy traf
gdy końcem końców
ziemia obiecana
rewindykacją na ułamek sekundy
a ty nadal nie wiesz
dokleiłaś paciorek do mojego życia
teraz lecisz swoim niebem
pełna obaw
wymyśliłaś taniec tortur
zanim jezus frasobliwy
zdecydował się spełnić obietnicę
w ogrodzie naszych poezji
pragnąłem iść doliną optymistycznych scenerii
by móc oddychać twoim słowem
szeptem łamać granice
bez klątwy samozniszczenia
podmuchem nadziei i pożądania
kręcąc loki z twoich włosów
brunetko mojego zatracenia