pociągnęłaś mnie ku sobie
prosto w przestrzeń
która przerosła metafizykę
pokazałaś nagość między pięściami
lekkością przypływów
i snami bez prawa do adopcji
położyłem się w tobie cały
mając żal do znikających nocy
że zabierają nam połamane prześcieradła
trwałem
wśród ptaków karmionych na wiosnę
tak by ballada podwójnie miłosna
nie grała koncertów na nosie
gdy padły słowa ostrzejsze od miecza
nie wniosłem apelacji
teraz patrz
zielone myśli wciąż lgną do powrotu
podróżując bez końca po łuku pożądania
na trasie piekło-niebo
od zgasłej tęczy do kolorów roztopu